Godziny zlewają się w dni, dni w tygodnie, a tygodnie w miesiące.... Nie, no dobra - w miesiąc, dwa - bo najgorszych jest pierwszych parę tygodni.....
Naprawdę już całkiem niedługo będziecie na nowo wiedziały która jest godzina, ba nawet dzień tygodnia rozszyfrujecie. Przestaniecie żyć rytmem pociechy: jemy-śpimy-jemy-śpimy-płaczemy-jemy-śpimy...
Najtrudniejsze do przetrwania są pierwsze tygodnie. Nie dość, że człowiek (czytaj kobieta) obolały po porodzie, wyczerpany i niedożywiony po szpitalu to jeszcze taki mały obywatelek spać nie daje, zjeść nie daje i nawet siku robi się kiedy ON na to pozwoli. Do tego przychodzą goście i nie mam tu na myśli babci z paczuszką ale całą masę gości. Bądź tu człowieku miły, miej posprzątane, wyglądaj dobrze i jeszcze się uśmiechaj jak na śniadanie o 14 była kromka chleba z masłem, obiadu nie było a cudem wyprasowana bluzka właśnie została obrzygana więc gości i tak przywita się w rozciągniętych dresach (a takie miałam przeczucie - nie prasować!). Do tego w nocy spało się dwie godziny pod rząd a potem pobudka co jakieś 45 minut.
Jak żyć?
Mamusie drogie powtórzę raz jeszcze - TO MINIE!
W tym czasie nieoceniona nawet jest pomoc męża. Nie wstydźcie się prosić o pomoc, nie wstydźcie się bo to wcale nie znaczy, że sobie nie radzicie. Bo pewnie, że byście sobie poradziły ale po co? Można w tym czasie się zdrzemnąć a małż zrobi obiad, posprząta albo rozwiesi pranie (bo żeby zrobił to pranie to za bardzo ryzykowne:)) Nie tylko małż się przyda, może być babcia, siostra, teściowa... Ja miałam 100% pomocy w tatku i trzeba przyznać, że spisał się na piątkę. To był czas, kiedy był z nami w domu i mimo swojej ówczesnej choroby pomagał jak tylko mógł.
Pierwszy przełom to skończone trzy miesiące u maluszka. Nie trzeba już karmić co godzinkę, można więc gdzieś wyjść na dłużej. Dziecko ciut mniej śpi można więc zacząć wspólne zabawy i pokazywanie świata. Pół roku to już szaleństwo. Dzidzia zaczyna siadać, je nie tylko cysia więc Matka może zniknąć nawet na całe popołudnie, potrfi się samo zabawić a nawet jak nie to świetnie bawi się z mamą. Także te pół roku trzeba jakoś wytrwać. Podobno (piszę podobno bo sama takiego nie spotkałam jeszcze) są dzieci, które już przesypiają całe noce... A nawet jak nie to w tym wieku budzą się rzadziej. Rozpoczną się długie spacery, niekończące się zabawy, rozmowy, wygłupy. Wszystko już będzie wyglądało całkiem inaczej. Matka znajdzie czas na jedzenie i to całkiem normalne bo kolek już dzidzi nie ma. Długa relaksująca kąpiel bo dzidzi śpi ze trzy cztery pięć godzin pod rząd. A co za tym idzie pomalowane paznokcie, ugotowany obiad, czas na film z mężem i w końcu wysprzątane mieszkanie!
Amelia ma już skończone 8 miesięcy i to kolejny przełom - ząbkowanie (nas zbytnio nie dotyczy bo ząbki wychodzą jak grzybki po majowym deszczu - hmmm w maju to chyba jeszcze grzybów nie ma..) i próby samodzielnego wstawania. Zabawy na podłodze, raczkowanie i dwie dłuższe drzemki w dzień. Więcej czasu ma Matka. Amelka jest cudna! Można się z nią świetnie pobawić, mówi już ma-ma, ta-ta, ba-ba, dia-da, da, nieeeee. Krzyczy, piszczy, hałasuje, macha rączkami i głośno się śmieje - tyle radości daje ta mała kruszynka! A tak szybko rośnie...
CZASIE ZWOLNIJ!
Dzieci tak szybko rosną, zaraz będzie przedszkole, matura, studia i pierwsza miłość... Nie przeżyje tego! Czy ktoś gdzieś kiedyś pisał/mówił, że nie wolno karmić piersią do 18stki dziecka?! Chyba nie....;) Chce żeby Amelia jak najdłużej piła mleczko z cysia. To są nasze chwile. Magiczny czas. Tylko nasz czas. Tylko tu i teraz i to się liczy.
Mąż w ramach tortury podrzucił mi ostatnio książkę o zacnym tytule: "Mama w czterech ścianach". Najpierw miałam ochotę go udusić bo to już prawie podchodzi pod znęcanie się, ale machnęłam ręką - przeczytałam. I wiecie co - polecam! Nie przypuszczałam, że kiedyś polecę komuś taki typ literatury (wróć: literatura to za duże słowo). Uśmiałam się nieraz do łez czytając tę książkę, nieraz też posmutniałam, porównywałam siebie jako Matkę z główną bohaterką (yeee yeee yeee - wypadłam lepiej!!!). No i kilka patentów znalazłam (wiecie że da się golić nogi i bawić z dzieckiem jednocześnie?) Także tego dziewczyny - do lektury! Chociaż panowie też wieeeele mogliby się dowiedzieć o swoich Paniach/młodych pierwszych Mamach z tej książki:)
Uwaga: książka pomimo, że jest szalenie zabawna jest też boleśnie szczera..
TAK AMELIA WYGLĄDAŁA JAK MIAŁA 1 MIESIĄC I 4 KG:
A TAK WYGLĄDA TERAZ - SKOŃCZONE OSIEM MIESIĘCY I PRZEKROCZONE 9 KG:
Muszę przeczytać ta ksiazke - ciekawe czy ja tez wypadne lepije niz tamta mamuska?:) ale masz sliczna corke!!!! Moja ma juz dwa lata i faktycznie tak ten czas leci ze nie wiadomo kiedy tak wyrosla nam
OdpowiedzUsuńDlatego trzeba mieć choćby telefon zawsze pod ręką i kadrami łapać wszystkie momenty
UsuńŚwietny post! I śliczna Niunia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i dziękuję:)
UsuńTeraz chociaż są takie czasy że ludzi nie dziwi zły nastrój matki po porodzie czy depresja... Kiedys moja ciocia została dosłownie wykleta przez całą rodzine bo miala depresje poporodowa i skonczylo sie to mega tragedia;(
OdpowiedzUsuńNa szczęście czasy się zmieniają ale mimo to i tak Matce nie wypada! Przykra ta sytuacja z ciocią...;(
UsuńAle się zmieniła Malutka!!! Piękna - lubie na takie zdjęcia patrzeć, teraz na roczek poprosimy zestawienie i będziemy porównywać!
OdpowiedzUsuń