środa, 12 lutego 2014

TAKA SYTUACJA...

Jakby tu zacząć... Może po prostu - Amelia sama usiadła!


 


Taka sytuacja:

Kąpiel z całym swoim rytuałem codziennym zakończona. Było "wietrzenie", leżakowanie na golasa, tańce (o tym w innym poście)  i samolocik. Wiem, że przed kąpielą trzeba wyciszać dziecko i unikać rozbawiania ale u nas się nie da - kochamy wieczorne harce i przedkąpielowe(?) zabawy - mimo to córa pada i grzecznie śpi. Tak więc tego...aaa....już po kąpieli więc wycieramy się. Ręczniczek z kapturkiem rozłożony i czeka na damę. Siup z wanienki i zaczynamy wycieranie a tu Amelcia podpiera się na prawym łokciu, napina brzuszek, robi minkę nieciekawą i ............. siada!!! 

Tak, moje dziecko kończąc równo siedem miesięcy samo usiadło:) DUMNA JESTEM! Och, nie przypuszczałam, że tyle emocji mi to przysporzy. Nie tylko mi - Tatuś Z. dumny jak paw krzyczał: widzisz, widzisz co ona zrobiła!  Tak małżonku drogi nasza mała malutka kruszynka sama siedzi.

Od tej pory bawimy się tylko na siedząco, kąpiemy się tylko na siedząco i ba, nawet jemy cysia na siedząco. Panna poczuła luz i swobodę - samodzielność i rządzi. Nie, nie masz co mnie kłaść mamusi, szkoda czasu zaraz zakwilę, sapnę ze złości, sekund parę i i tak usiądę - daruj sobie więc Matka!

Dziecko przynosi tyle radości każdego dnia. Wspólne zabawy, karmienie, zasypianie, chwile przy cysiu i książce, nawet oglądanie bajki cieszy. Nie wiem czy jestem normalna, ale mogłabym tak siedzieć i patrzeć na córę moją bez przerwy. Chyba wszyscy rodzice tak mają - wpatrzeni są tylko i najmocniej w swoje dziecię i kochają je miłością bezgraniczną. 

Kiedyś w jakiejś książce przeczytałam pytanie: Kogo bardziej kochasz - męża czy dziecko? Jakoś weszło mi w pamięć i wyjść długi czas to pytanie nie chciało. Kiedy jeszcze na świecie nie było Amelii bez zastanowienia odpowiedziałabym, że oczywiście - męża. Teraz od kiedy jestem matką waham się. Bo kocham ich oboje bardzo mocno i dla obojga nich zrobiłabym wszystko ale nie mogę wybrać kogo bardziej... Miłość między kobietą a mężczyzną jest innym uczuciem aniżeli miłość rodzica - matki do dziecka. Nie można tych uczuć porównywać i stawiać na jednej szali: kogo bardziej? Męża kocham za coś i mimo coś. Córkę kocham od zawsze, miłością bezgraniczną, miłością, która narodziła się sama. Dziecko nosiłam dziewięć miesięcy w sobie, ona jedna słyszała, jak bije moje serce od wewnątrz. To o nią a nie o siebie drżałam podczas porodu. Miłości te są różne i pewnie ich moc jest porównywalna więc Panie i Panowie nie każcie odpowiadać na to pytanie swoim partnerom.

Uff... jakoś smętnie się zrobiło, tak uczuciowo i melancholijnie. A miała być tylko taka sytuacja opisana...

Amelia nie była dziś w nastroju do pozowania ale mamaracci  się uparła.
Bluzka Lola Zara, Leginsy H&M, skarpetki Wiola









6 komentarzy:

  1. Gratulacje! Ale o tej miłości to trochę źle piszesz: miłość do męża i do dziecka jest inna ale wiadome że do dziecka jest większa. To dziecko nosiłaś w sobie, urodziłaś i przez całe życie będziesz prowadzić a mąż jaki by kochany nie był to obcy człowiek..

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy! Każdy ma prawo do własnej definicji miłości. Dla mnie mąż nie jest obcym człowiekiem. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak w ogóle można napisać że mąż to obcy człowiek??!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasz synek usiadł sam dopiero w 10 miesięcy więc gratulacje dla małej spryciary:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ją patrzę na moją malutka i zastanawiam się czy moje serce zmieści tyle miłości, patrzę na męża i stwierdzam że jest z gumy:-)

    OdpowiedzUsuń